O jak Optymizm

A6F0EBF4-92DE-4385-9E80-6CEF0B137A54 (1)

Niedawno przeczytałam w jednym z moich ulubionych magazynów „Psychologia” ciekawe zdanie…

„Wielu pisarzy lubi mówić o sobie, że są pesymistami, bo to podobno rozsądniejsza postawa wobec świata niż optymizm. Działkowcy wręcz przeciwnie: codziennym treningiem wśród grządek wypracowują swój optymizm, a zamiast medali, pucharów i prestiżowych nagród przyjmują od Matki Ziemi rzodkiewkę i szczypiorek. Czy jeśli więc pisarz zostanie działkowcem, grozi mu schizofrenia?… Pisarze do grządek!”

Przeczytałam to zdanie i od razu przyszła mi myśl na podzielenie się z Tobą pewnymi spostrzeżeniami.

Ale muszę zacząć tym razem od swojej osoby, bo jakoś mocno dopasowałam do siebie tą treść a to dlatego, że zdecydowanie postrzegam siebie jako pisarkę. No zgoda, póki co moja książka jest jeszcze na etapie rozwoju i minie chwilka nim ujrzy ją świat i ludzie, ale przecież piszę. Piszę niemal każdego dnia, piszę tutaj dla Ciebie, piszę na Instagramie, pisze na Facebooku i nijak nie postrzegam siebie w kontekście pesymistki. Marzy mi się domek poza miastem i nawet jest to w dalszych planach, tylko teraz to już nie wiem czy nie grozi mi schizofrenia… Idąc tym tropem, może ja jednak nie jestem pisarką, a w genach i ukrytych talentach mam ogrodnictwo i uprawianie grządek bo przecież cieszy mnie jak coś tam na działce u Rodziców wyrasta, a później mogę to elegancko skonsumować i jeszcze cieszyć się tym zacnie. Często słyszę powiedzenie o szklance, że albo jest dla kogoś do połowy pusta i jak wiadomo powszechnie dotyczy to pesymistów, albo do połowy pełna co natomiast przypisuje się optymistom. Ja wychodzę jednak z założenia, że jeśli moja szklanka zaczyna mi świecić pustkami, to jak wypiję już wszystko do końca, to ponownie napełnię ją swoim własnym optymizmem. Będę go czerpać z pisania, grzebania w grządkach i milionie innych prozaicznych rzeczy.

Z wyrazami szacunku,

Anna

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest

Dodaj komentarz